Przekonałam się, iż
gotowanie dla samej siebie, spożywanie posiłków w towarzystwie telewizora,
który odbiera kanały co prawda od niedawna, nie sprawia takiej frajdy jak
jedzenie w szerszym gronie. W tym przekonaniu utwierdziło mnie wczorajsze
popołudnie, kiedy to odwiedziłam rodziców, poszperałam w ich lodówce i
przygotowałam na obiad tagliatelle ze szpinakiem i migdałami (to połączenie
ostatnio jakoś często pojawia się mojej kuchni), a oni oczekiwali kiedy
wreszcie dam hasło „Gotowe”. Pojawiła się we mnie energia i radość, że ktoś niecierpliwie
czeka aż spod mojej ręki wyjdzie coś pysznego. W związku z tym powzięłam
wczoraj postanowienie - nieważne, że w ciągu tygodnia mam niewiele czasu - raz
w tygodniu postanowiłam ugotować coś ekstra i trochę odkurzyć mojego bloga, na
którym przez ostatnie miesiące umieszczałam przepisy dość nieregularnie.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, w każdym razie będę się starać.
Składniki:
- 1 kg mrożonych liści szpinaku (2 opakowania)
- garść całych migdałów
- słoiczek suszonych pomidorów w oliwie
- puszka groszku konserwowego
- małe opakowanie śmietany 12%
- 2-3 ząbki czosnku
- 3 łyżki masła
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- opakowanie makaronu tagliatelle
- sól
- pieprz
- parmezan
Sposób
przygotowania:
1.
Rozpuszczamy
masło na patelni i smażymy na nim posiekany czosnek.
2. Następnie dodajemy rozmrożony i
dociśnięty szpinak. Smażymy przez około 5 minut, często mieszając.
3. Zalewamy migdały gorącą wodą i
odstawiamy na kilka minut, żeby zmiękły.
4. Suszone pomidory kroimy w paski.
Oliwę od pomidorów wlewamy na patelnię, na której smaży się szpinak.
5. Dodajemy pokrojone pomidory,
odsączony groszek i migdały, przyprawiamy sporą ilością soli i szczyptą
pieprzu.
6. Następnie mieszamy 2 łyżki oliwy
z oliwek ze śmietaną i wlewamy do szpinaku.
7. Gotujemy makaron według przepisu
na opakowaniu. Po ugotowaniu odlewamy, nie hartujemy.
8. Makaron dodajemy do sosu i
dokładnie mieszamy.
9.
Podajemy
na głębokich talerzach do past (jeśli takiego nie macie, można podać na dwóch
podgrzanych talerzach, żeby temperatura dania utrzymała się dłużej). Po
położeniu na talerz, pastę posypujemy startym parmezanem.
chciałby zauważyć że zawsze można zaprosić na kolację strudzonego wędrowca ;)
OdpowiedzUsuńa widziałam na zdjęciach, że strudzony wędrowiec nie głodował :)
OdpowiedzUsuń